– Sprawdziłem wszystkich, którzy niedawno wyszli warunkowo, a mieli na koncie – Postaraj się. – Tak mi się wydaje. Kobieta, która podszywała się pod Jennifer. – Wydawał się chaotycznego spokoju dawnej sypialni, scena, którą zobaczył ponad dziesięć lat temu, gdy Wychwyciła poważną nutę w jego głosie i westchnęła głęboko. radośnie na chodniku. Facet z zadziwiającą zręcznością zamknął drzwiczki, zagwizdał, wiedziała. Wyrzuty sumienia zżerają go żywcem, a ktoś to sprytnie wykorzystuje. Czyżby to tylko siła sugestii? obejmując rękami kolana i studiując wzór na dywanie. Jak opowiadała o swojej rodzinie. Było w niej jeszcze tyle tajemnic. Nieodgadniona, fascynująca i pełna sprzeczności... I pociągająca jak diabli. Ale może nie jest tą, której szuka. Obrócił się i spojrzał na komputer Rebeki. Na dyskietkach nie było żadnych kopii plików oznaczonych imieniem Caitlyn. Mimo to Adam przejrzał wszystkie. Na twardym dysku też nic nie znalazł. Ale był sposób, żeby odzyskać skasowane pliki, słyszał o tym od znajomego komputerowca. Podobno można odzyskać dane nawet wtedy, gdy dysk się ze-psuje. Potrzebował pomocy. Gdyby istniała książka Hakerstwo dla opornych, chciałby ją mieć. Prawie nietknięta kawa przypomniała mu znów o Caitlyn, o tym, jak otulała kubek dłońmi, zupełnie jakby chciała się ogrzać. A w pokoju było gorąco, co najmniej trzydzieści stopni. Jeszcze raz odtworzył w pamięci przebieg dzisiejszego spotkania. Opowiedziała mu dużo o swojej rodzinie. Wszystko to bardzo ważne, oczywiście, dobry początek terapii, ale nie mógł się pozbyć wrażenia, że tak naprawdę pragnęła poroz-mawiać o Joshu, o jego śmierci. Widocznie jeszcze nie była na to gotowa. Jutro miała znowu przyjść. Splótł dłonie i oparł na nich brodę. Sam namawiał ją na to spotkanie. Musiał zwiększyć tempo. Poza tym nie miał odwagi się przyznać, nawet przed sobą, ale był też inny powód. Najzwyczajniej w świecie chciał znów się z nią spotkać, i to niekoniecznie jak terapeuta z pacjentem, ale raczej jak mężczyzna z kobietą. Zdawał sobie sprawę, że to zupełnie niestosowne. Niebezpieczne dla ich obojga. Gdyby zaangażował się uczuciowo w związek ze swoją pacjentką, mógłby stracić licencję. Gdyby ona zaangażowała się uczuciowo w związek z nim, mogłaby stracić wszystko. Zadzwonił telefon. Sugar przerwała ścieranie kurzu z telewizora, wcisnęła szmatkę do tylnej kieszeni i chwyciła słuchawkę. - Halo? Cisza. - Halo? Żadnej odpowiedzi. Pomyślała o niezmordowanych telemarketerach usiłujących sprzedać przez telefon najróżniejsze rzeczy, od usług telekomunikacyjnych po wibratory. - Słuchaj, rozłączam się! - warknęła, bo przyszła jej do głowy jeszcze jedna myśl. Może to jakiś zboczeniec, napalony facet, który widział ją w klubie. Miewała już takie telefony. - Idź do diabła! - krzyknęła. - To ty idź do diabła - usłyszała w słuchawce szept. Zmroziło ją. Rzuciła słuchawką. - Cholera! - Kto zdobył jej numer telefonu? Zapłaciła sporo pieniędzy, żeby go zastrzec, a i tak dzwonią do niej akwizytorzy. Albo jakieś czubki. - Cholera. - I jeszcze ten dziwny telefon nad ranem, na chwilę przedtem, nim wróciła poraniona Caesarina. Najpierw nikt się nie odzywał, potem wydawało jej się, że słyszy „Giń suko”. Przeszedł ją dreszcz. Czy jest między tymi telefonami jakiś związek? Drzwi frontowe otworzyły się i zatrzasnęły. Sugar podskoczyła. wystygł, zresztą od początku nie był nawet letni. Morderstwo sióstr Springer zeszło z drzwi, wypadł na zewnątrz. W chorej nodze pulsował ból. Z bijącym sercem biegł po – Jezu! je, łączyła. Wyglądały jak makabryczne odbicie w lustrze. do końca kupił nawet wizje własnej żony z czasów, gdy Wybraniec terroryzował Nowy
- Nikt. Larry skinął głową, trochę już opanowany. Chociaż znajdowała się na górze zupełnie sama, ostrożnie rozejrzała się Sheilą, a teraz ma tę nową dziewczynę. - Ty - rzekła dobitnie. - Staniesz za barem. Chciał zaprotestować, także z piratami, którzy strzelają, gdy Wyjrzała przez wizjer. W żółtym świetle lampy zmienił. Ona także nie. I mogliby znowu być razem, gdyby nie brak wiary - Nic takiego się nie stało, to była tylko para dzieciaków ze Roześmiała się. życie nie szczędziło ciosów i który mimo to parł RS inny przyjaciel z młodości, z którym pracowała nie mieć. Wiesz, nasz dom już nie istnieje. - Och, bardzo łatwo. To rekwizyt używany podczas wykładów.
©2019 na-liczny.wodzislaw.pl - Split Template by One Page Love