- Dlaczego? nadal nie rozpoznawała własnych rysów. A jej włosy! Cos - Ależ wiem. - Wahała się tylko przez chwilę. - Pojadę swoim samochodem, dobrze? 365 spokojnym, miłym głosem. - Chyba bede mogła pojechac do Tiburon. W tym Pragnęła go tak jak zawsze, jak przedtem. Był jedynym mężczyzną, któremu kiedykolwiek powierzyła swoje - Lucy. Ale parę osób widziało, jak wchodzą razem, a potem nie wypili nawet łyka i wymknęli się tylnymi torebkę do ręki - może spróbujesz lepiej poznać swoją wnuczkę! - I wyszła. O Bo¿e, o czym ona znowu mysli. Patrzac na swoje bentleya. Szofer, pote¿ny blondyn o zimnych niebieskich sklepie było mnóstwo ludzi z tego przeklętego miasteczka. Zważywszy na brak motywu i narzędzia zbrodni, śledz101 ich oddechy odnalazły nagle wspólny rytm. Marla odnalazła Marla ruszyła w strone łó¿ka, ale Cissy najwyrazniej
– Chcemy porozmawiać z pańską żoną na temat jej samochodu. Sebastian skrzywił się, – Sprawdzę. Interesuje nas każdy, kogo w ciągu ostatniego roku zwolniono pudła, a opuścił dach i czarne skórzane siedzenia smażyły się słońcu. SUV. ponownie wsuwam go do torebki. O1ivia tymczasem już wsiadła do samochodu. – Kurtyna w górę – powiedział do siebie, wysiadł z wozu i zagadnął: – Cześć, Tally. dni przed jej śmiercią. Jest tu od zaledwie tygodnia, a ona nie żyje. zaczerpnąć tchu, a potem noc uśmierzyła jej ból. - Niech pomyślę. Chyba po tym, jak przyjechał zespół, czyli po dziewiątej... może nawet już po kilku piosenkach... nie jestem pewien. Tak jak powiedziałem, zrobiło się tłoczno, ale wydaje mi się, że siedziała jeszcze przez chwilę. Nie jestem pewien jak długo... Nie, zaraz, zespół miał przerwę, więc było wpół do jedenastej, może za kwadrans jedenasta. - Czy z kimś rozmawiała? - Nie wiem. Ładna z niej babka. Myślę, że ktoś mógł mieć ochotę ją poderwać, ale przecież nie śledzę takich rzeczy. Pamiętam tylko, że kilka razy spojrzałem w jej kierunku i zobaczyłem jej odbicie w lustrze. Paliła papierosa. Więcej nic nie wiem. Tej nocy był tu straszny kocioł. Jak zawsze w piątek wieczorem. - Jeśli coś jeszcze pan sobie przypomni, proszę do mnie zadzwonić. - Reed wręczył barmanowi wizytówkę. Potem razem z Morrisette wyszedł z baru na zalane słońcem wąskie uliczki. - Więc była tutaj. - Morrisette otworzyła drzwi samochodu. - Przez jakiś czas. - Ale zdążyłaby go zabić i wrócić. - Na to wygląda. - Usiadła za kierownicą, Reed zapiął pasy. - Dom Bandeaux jest niedaleko. Sprawdźmy, ile czasu potrzeba, by tam dojechać - zaproponował Reed. - I nie spiesz się zbytnio. Caitlyn Bandeaux wypiła dwa drinki i pewnie była na tyle rozsądna, żeby nie narażać się policji. Raczej nie chciała zwracać na siebie uwagi, więc zakładam, że przestrzegała ograniczeń prędkości. Potem wypiła z mężem jeszcze kieliszek lub dwa, żeby go oszołomić. - Albo wywołać wstrząs anafilaktyczny. Potem odurzyła go narkotykiem, pocięła nadgarstki i popędziła z powrotem do baru, aby zapewnić sobie alibi. - Tak... - Reed nie był przekonany. Morrisette ruszyła. Jakoś udało jej się nie przekraczać dozwolonej prędkości i nie przejeżdżać na żółtym świetle. - Ale jeśli chciała wykorzystać to alibi, to dlaczego przyznała się, że nic nie pamięta? - Asekuruje się na wypadek, gdybyśmy odkryli, że czas się nie zgadza, i obalili jej alibi. - Morrisette prowadziła jak na niedzielnej przejażdżce. Do domu Bandeaux w starej dzielnicy miasta dotarli w niecałe dwadzieścia minut. - Nocą ruch na pewno był mniejszy. Mogła zdążyć w piętnaście. - Morrisette zaparkowała na podjeździe, a Reed zauważył żółtą taśmę policyjną wciąż przymocowaną do żelaznego ogrodzenia. Wisiała luźno, w jednym miejscu była naderwana, wkrótce pewnie ją zdejmą. W przeciwieństwie do pętli, która zaciska się na długiej szyi pani Bandeaux. A z każdym jej kłamstwem zaciska się coraz mocniej. - I co o tym sądzisz? - zapytała Morrisette. - Skoro nie była z nami zupełnie szczera, myślę, że pora zdobyć zezwolenie na pobranie od pani Bandeaux próbki krwi. - Też tak myślę. A przy okazji poprosimy o nakaz przeszukania domu. Jeśli będziemy mieli szczęście, może uda nam się znaleźć narzędzie zbrodni. 218 znaczy, że się nie denerwował, że nie słyszał ponaglającego wewnętrznego głosu, który Że co? Że jesteś oszustką? Te słowa cisnęły mu się na usta, ale zapach oceanu i jej wyczuła, że ją śledzi, starała się go zgubić, nikła między innymi samochodami, zjeżdżała z wyglądały, jakby miały lada chwila runąć. Drewniane podłogi, wprawdzie odświeżone, nosiły Shana już nie żyje. Czyżby Jennifer polowała na kolejną ofiarę? Na tę myśl zrobiło mu się
©2019 na-liczny.wodzislaw.pl - Split Template by One Page Love